21 października przy ul. Repkowskiej odsłonięto odnowiony pomnik ku czci mieszkańców naszego miasta, rozstrzelanych przez Niemców w 1943 r.
W uroczystości wzięli udział przedstawiciele rodzin rozstrzelanych, ich bliskich, sąsiadów i przyjaciół, żołnierze Armii Krajowej, Sybiracy, kombatanci i osoby represjonowane, ks. Infułat Jan Sobechowicz, ks. kanonik Stanisław Falkowski – Proboszcz Parafii Nieciecz, ks. prałat Andrzej Krupa – Proboszcz Parafii Niepokalanego Serca N.M.P., ks. Stanisław Bogusz – Proboszcz Parafii Miłosierdzia Bożego, ks. Stanisław Stalach – probosz parafii Św. Jana Bosco, p. Jerzy Romańczuk – Wicestarosta Sokołowski, p. Ryszard Domański – Wójt Gminy Sokołów Podlaski, radni Rady Powiatu i Rady Miejskiej w Sokołowie Podlaskim, dyrektorzy sokołowskich szkół, poczty sztandarowe i delegacje młodzieży. Gospodarzem uroczystości był Burmistrz Miasta, p. Bogusław Karakula.
Wystąpienie Burmistrza Miasta podczas uroczystości:
„Szanowni zebrani!
Są w dziejach naszego miasta miejsca i ludzie szczególni, o których zawsze powinna trwać pamięć przekazywana z pokolenia na pokolenie, o których po latach uczy się młodzież zasiadającą w szkolnych ławach i których powinno się stawiać za wzór.
Nasza dzisiejsza uroczystość odbywa się właśnie w takim miejscu. Ma ono swoją długą, chwalebną i tragiczną zarazem historię. Historię, która zaczęła się w XVII wieku, trwając przez ok. 250 lat. Wtedy to Sokołów Podlaski był miastem, które zamieszkiwały różne społeczności religijne. Wśród nich katolicy dwóch obrządków – łacińskiego i unickiego, zjednoczeni pod wspólną władzą papieży rzymskich. Unicka cerkiew pod wezwaniem Opieki NMP stała na obszarze obecnie zajmowanym przez Publiczne Gimnazjum nr 2, między dzisiejszymi ulicami Repkowską i Długą. Dzięki zachowanym źródłom archiwalnym możemy powiedzieć, że była to świątynia, gdzie modliły się m.in. rodziny Bałkowców, Zatkalików, Ładów, Bukowickich, Borysewiczów, Górskich, Januszewskich, Bukowickich, Małyszków, Miściuków, Telakowskich. Gdy w 1875 rząd carski zabrał im cerkiew, a ich samych uznał za prawosławnych, powiedzieli „nie”. Nie chcieli zrywać łączności z wiarą katolicką i poczuciem przynależności do narodu polskiego. Jeszcze dzisiaj w opowiadaniach mieszkańców tej właśnie części miasta słychać echo tajnych spotkań modlitewnych, tajnych ślubów, spowiedzi i pogrzebów udzielanych przez działających w warunkach konspiracji kapłanów rzymskokatolickich, niosących pomoc szykanowanym przez władze rosyjskie braciom unitom.
Pozwalam sobie na ten wstęp, aby wskazać historyczne znaczenie tego skrawka sokołowskiej ziemi, zwłaszcza w kontekście głównego tematu naszej dzisiejszej uroczystości – tragicznego wydarzenia z 27 X 1943 r., którego 65 rocznicę dzisiaj obchodzimy. To tu, na obecnym szkolnym boisku, tego właśnie dnia Niemcy rozstrzelali 10 aresztowanych wcześniej Polaków. Starszym mieszkańcom Sokołowa nie trzeba oczywiście wyjaśniać jak to miejsce wyglądało wtedy, młodzieży jednakże chciałbym powiedzieć, że było ono zupełnie inne niż obecnie. Na skwerze stał budynek magistratu, następnie – w miejscu obecnego boiska – rozciągał się plac i wzgórek. Również, i to jeszcze przed I wojną św., znikła stąd cerkiew przeniesiona na cmentarz przy ul. Bartoszowej.
W poznawaniu historii istotne są dokumenty. Według jednego z nich, sprawozdania Warszawskiego Obszaru Armii Krajowej, „…o godz. 15.00 wywleczono ich z więzienia i powiązanych do jednego sznura pędzono na miejsce kaźni…”. Ale dokumenty to nie wszystko. Ogromną wagę mają relacje świadków. W tym przypadku niezwykle cenne są informacje udzielone przez p. Marię Suchtę, siostrę Tytusa Antoniego Musiejkiewicza, p. Janinę Flagę, siostrę Eugeniusza Sawickiego oraz ich krewną p. Marię Sawicką. Opisywał również te wydarzenia sokołowski regionalista p. Marian Pietrzak w swoich publikacjach.
W oparciu o te wspomnienia można pokusić się o próbę odtworzenia przebiegu, pierwszej na taką skalę, egzekucji w naszym mieście. Eugeniusz Sawicki, Tytus Antoni Musiejkiewicz, Ireneusz Bożym, Jerzy Winczenko, Kazimierz Kopania, Władysław Rytel, Stanisław Onisk, Stanisław Jóźwiak, Zdzisław Godlewski i Władysław Witkowski zostali wyprowadzeni pod eskortą niemieckich okupantów ze wspomnianego już więzienia przy ul. Bóżniczej, obecnie Magistrackiej. Pędzono ich, ustawionych w szereg, ulicą Długą w kierunku magistratu. Wcześniej przeszli okrutne śledztwo. P. Janina Flaga wspomina, na podstawie relacji rodziców ówcześnie mieszkających na początku ul. Repkowskiej, że jej brat, młody 23-letni chłopak prowadzony jako pierwszy w tym „łańcuchu śmierci”, w wyniku tortur wyglądał jak 70-letni starzec. Z kolei z okna swojego dawnego domu przy ul. Długiej 57, straszliwy pochód obserwowała Maria Musiejkiewicz, obecnie Suchta. Zauważyła, że z kolei jej brat Antoni (miał wtedy 21 lat) idzie związany na samym końcu. Wcześniej ten kwartał miasta został obstawiony hitlerowskimi żołnierzami i żandarmami, zatrzymany został również ruch dla wszelkich pojazdów cywilnych. Przerażeni ludzie z okien domów i zakamarków podwórz obserwowali co się dzieje.
Jak relacjonuje p. Suchta dziesięciu skazanych Niemcy ustawili przed wzgórkiem, po czym kazali im klęknąć twarzą w kierunku do plutonu egzekucyjnego. Po chwili padły strzały. Drgającego w konwulsjach Eugeniusza Sawickiego oprawcy dobili z bezpośredniej odległości.
Grupę mieszkańców hitlerowcy zmusili do wrzucenia zwłok na podstawiony samochód. Znalazł się wśród niej ojciec jednego z zamordowanych Jan Musiejkiewicz. Złapany przypadkowo na pobliskiej ulicy, jeszcze nie wiedział kto zginął w egzekucji. Miał ciągle nadzieję, że nie ma tam syna, tym bardziej że wcześniej władze okupacyjne nie rozwiesiły plakatów informacyjnych. Gdy wkładał na samochód dziewiąte ciało jego osobista ojcowska nadzieja w tym morzu rozpaczy wzrosła. Dramatycznie zgasła, gdy zbliżył się do dziesiątego ostatniego zabitego mężczyzny…
Dziś po raz kolejny i wciąż aktualny zadajemy sobie pytanie: Co było przyczyną tej straszliwej zbrodni? Odpowiedź jest znana, ale warto ją ciągle powtarzać szczególnie tym, którzy mieli wielkie szczęście urodzić się już po wojnie. I odpowiadamy – chęć zastraszenia ludności polskiej przez okupantów hitlerowskich, ich polityka eksterminacji i zbiorowej odpowiedzialności za akcje zbrojne żołnierzy Polski Podziemnej, chęć uczynienia z Polaków bezwolnej masy podporządkowanej rasie panów. W takich okolicznościach, często w pierwszej kolejności, ginęli członkowie podziemnych organizacji konspiracyjnych, tacy jak ci rozstrzelani 27 X 1943.
Zamordowanych Niemcy wywieźli do dołu w lesie zwanym Ośniak, między Przywózkami a Kudelczynem. Według niepublikowanych dotąd wspomnień Henryka Pytelewskiego ps. „Piast”, komendanta posterunku policji granatowej w Bielanach, a jednocześnie i przede wszystkim dowódcy placówki Kowiesy – Bielany, Ośrodka „Sokół”, Obwodu „Sęp” „Proso” Armii Krajowej mieszany oddział AK pod dowództwem Franciszka Pliszki „Marynarza” z Rozbitego Kamienia i Wierzbickiego z Wojewódek ekshumował ciała i pochował na cmentarzu w Rozbitym Kamieniu. Warto przy tym zaznaczyć, że na tej nekropolii, w miejscu gdzie byli pochowani znajduje się postawiony w 1992 pomnik z wymienionymi nazwiskami i napisem „Ku czci żołnierzy Armii Krajowej”.
Gehenna nie skończyła się w X 1943. W grudniu tego samego roku okupant zarządził wysiedlenie kilkunastu rodzin osób rozstrzelanych i poszukiwanych. Wypędzeni musieli opuścić rodzinne domy i udać się na tułaczkę do miejsc im wyznaczonych. Sawiccy trafili do wsi Majdan, a Musiejkiewiczowie do wsi Józefy w ówczesnym powiecie sokołowsko – węgrowskim, obecnie węgrowskim. Po przejściu linii frontu w 1944, wrócili do swojego miasta. Ich najważniejszym zadaniem i najszczerszym pragnieniem było sprowadzenie ciał swoich dzieci do rodzinnego miasta, na sokołowski cmentarz. Dziś Antoni Musiejkiewicz (bo takiego imienia w rodzinie używano) spoczywa blisko Eugeniusza Sawickiego na cmentarzu przy ul. Chopina, tak samo jak kiedyś, tego samego dnia co dzisiaj, tylko 65 lat temu, byli blisko siebie w ostatnich chwilach życia.
Szanowni państwo!
Nie była to ostatnia egzekucja w naszym Sokołowie, nie była to jedyna tragedia naszej ziemi. Po okupacji niemieckiej w l. 1939-1944 przyszedł terror sowiecki i rządy narzuconej władzy. Popłynęły nowe łzy, rozpoczęły się nowe procesy i egzekucje, pojechały długie szeregi wagonów z obozu NKWD nr 173, mieszczącego się na sokołowskim stadionie, na Sybir. Tamta egzekucja była jednak szczególna – był to pierwszy zbiorowy mord mający rzucić strach i spotęgować przerażenie.
Nie udało im się. Dziś w wolnej Polsce, w przeddzień 90-ej rocznicy odzyskania niepodległości, przy odnowionym pomniku – Miejscu Pamięci Narodowej, będziemy palić znicze i składać wieńce. Niech przypominają nam tamto tragiczne popołudnie i tamtych dziesięciu naszych rodaków, „bo ci, co odeszli, jeśli uczcimy ich pamięć, są potężniejsi i bardziej obecni od żywych„.